4 grudnia, 2024

Magyar24

Polska Najnowsze wiadomości, zdjęcia, filmy i raporty specjalne z. Polska Blogi, komentarze i wiadomości archiwalne na …

Nie wysyłajcie amerykańskiej broni nuklearnej do Polski ani gdziekolwiek indziej

Zrzut ekranu przedstawia zegar odliczający czas, co widać w informacyjnym filmie na temat zdolności armii amerykańskiej w zakresie odstraszania nuklearnego. (Departament Obrony)


22 kwietnia polski prezydent Andrzej Duda odbył z Warszawy ostatni z serii wystąpień w sprawie umieszczenia amerykańskiej broni nuklearnej w państwie NATO. W czerwcu ubiegłego roku polski premier Mateusz Morawiecki wygłosił podobne oświadczenia w reakcji na deklarację Rosji o wprowadzeniu taktycznej broni nuklearnej nad jej bliskim sojusznikiem Białorusią, która graniczy z Polską.

To wezwanie odbiło się echem także w Ameryce. Do chóru nawołującego do nuklearnej przyszłości Polski dołączyły głosy The Heritage Foundation i American Enterprise Institute. W zaskakującym posunięciu premier Szwecji Ulf Kristerson, nowy szef rządu NATO, wyraził swoją otwartość na dostarczenie amerykańskiej broni nuklearnej na terytorium swojego kraju, jeśli zajdzie taka potrzeba. W miarę jak przywódcy NATO przygotowują się do obchodów 75. rocznicy sojuszu, które odbędą się w lipcu w Waszyngtonie, wrzawa nuklearna wśród najbardziej wysuniętych na wschód członków NATO niewątpliwie nasili się. Ponieważ Stany Zjednoczone po raz pierwszy od denuklearyzacji w 2008 r. przygotowują się do zaprzestania broni nuklearnej w Wielkiej Brytanii, wydaje się, że rośnie już chęć rozszerzenia nuklearnego profilu sojuszu.

Obecnie Stany Zjednoczone zgromadziły około 100 sztuk broni nuklearnej w pięciu krajach NATO: Niemczech, Belgii, Holandii, Włoszech i Turcji w ramach inicjatywy „podziału broni nuklearnej”. To daleko od szczytu wynoszącego 7 000 podczas zimnej wojny, ale nadal reprezentuje znaczny potencjał destrukcyjny. Dzięki takiemu porozumieniu Stany Zjednoczone zachowały pełną kontrolę nad bronią nuklearną rozmieszczoną w Europie (obecnie są to wszystkie bomby grawitacyjne B61), ale w czasie wojny broń ta mogłaby zostać dopuszczona do użycia w wybranych wielozadaniowych samolotach bojowych eksploatowanych przez aliantów. Są to bronie taktyczne lub niestrategiczne o znacznie mniejszym potencjale niszczycielskim niż międzykontynentalna międzykontynentalna rakieta balistyczna. Należy zaznaczyć, że decyzja o użyciu tej broni leży wyłącznie w rękach Waszyngtonu. Polska stara się teraz zostać szóstym krajem NATO, który weźmie udział w tej inicjatywie dzielenia się bronią nuklearną.

Podczas zimnej wojny oparcie amerykańskiej broni nuklearnej w Europie miało strategiczne uzasadnienie, aby zrównoważyć przewagę konwencjonalnych potęg Związku Radzieckiego i jego sojuszników z Układu Warszawskiego. Dziś ta przewaga uległa odwróceniu, zwłaszcza że wojna na Ukrainie w dalszym ciągu osłabia rosyjskie zdolności w zakresie wojny konwencjonalnej.

Jednak amerykańscy decydenci mają trzy dobre powody, aby przeciwstawić się wezwaniom do rozszerzenia wspólnego korzystania z energii jądrowej.

Po pierwsze i najważniejsze, stacjonowanie broni nuklearnej w Polsce lub jakimkolwiek innym sojuszniczym kraju w pobliżu granicy z Rosją spowodowałoby niebezpieczną eskalację. Posunięcie to zostałoby odebrane przez Moskwę jako agresywne zachwianie równowagi strategicznej na kontynencie europejskim i stanowiłoby zachętę do dalszej eskalacji. Ma rozszerzający się, spiralny kształt. Niezależnie od tego, co ktoś sądzi o działaniach prezydenta Rosji Władimira Putina na Ukrainie i jego roli w pogorszeniu stosunków Wschód-Zachód, jego poglądy mają znaczenie, gdy NATO rozmieszcza siły nuklearne na swoich granicach.

Jak stwierdzono wcześniej, Rosja już stoi w obliczu braku równowagi konwencjonalnej w stosunku do NATO, co doprowadziło Rosję do znacznego oparcia się na własnych zapasach broni nuklearnej, aby zrekompensować swoje niedociągnięcia w dziedzinie konwencjonalności. Zaniepokojenie Rosji rosnącą gotowością Zachodu do ignorowania dynamiki eskalacji doprowadziło do rosyjskich taktycznych ćwiczeń nuklearnych, które utrzymują Europę w napięciu. To wyraźny sygnał dla NATO przypominający Rosji, że od Moskwy są czerwone linie. Przywódcy NATO zachowaliby rozsądek, nie naruszając ich niepotrzebnie.

Po drugie, rozszerzanie podziału broni nuklearnej nie wzmacnia bezpieczeństwa sojuszników. Jeśli już, to może to mieć na to wpływ. Nuklearyzacja baz lotniczych w Polsce wywołałaby atak Rosji na te bazy – tak zwane „kontr” celowanie – co podważyłoby zdolność NATO do kontrolowania spirali eskalacji w sytuacji kryzysowej. Tak czy inaczej, nuklearny środek odstraszający NATO nie stanie się bardziej wiarygodny niż ma to miejsce w przypadku sześciu krajów dzielących się bronią nuklearną zamiast pięciu. NATO zachowało ciszę pod amerykańskim parasolem nuklearnym i dlatego Putin ani razu nie zaatakował terytorium NATO, nawet jeśli sojusz w dalszym ciągu jest źródłem wysiłków wojennych Ukrainy, które kosztowały prawie pół miliona ofiar w Rosji. Jest to wspaniały dowód siły odstraszania NATO. Nie ma potrzeby dalszego dokręcania, gdy potencjalne koszty rozbudowy są zbyt wysokie.

Po trzecie, istnieją względy logistyczne, zwłaszcza koszt modernizacji polskich baz lotniczych w celu umieszczenia w nich bomb nuklearnych B61. Należy budować miejsca składowania i – co ważne – regularnie konserwować. Muszą także istnieć środki bezpieczeństwa spełniające standardy Pentagonu. Najnowszy plan inwestycyjny NATO dotyczący tych baz zakłada 385 milionów dolarów do roku budżetowego 2024. Denuklearyzacja polskich obiektów znacznie zwiększyłaby tę liczbę. Ponadto wybrane polskie F-16C i F-35A muszą przejść formalne procesy konwersji (w tym szkolenie pilotów), aby uzyskać uprawnienia do przenoszenia broni jądrowej. Byłby to kosztowny, wieloletni proces, który, jak widzieliśmy, niepotrzebnie zwiększyłby i tak już solidny mechanizm odstraszania NATO, nie dodając niczego.

Rozszerzanie współdzielenia energii jądrowej nie jest warte kosztów strategicznych i materialnych. Prezydent Joe Biden powinien o tym pamiętać podczas spotkania przywódców NATO w przyszłym miesiącu.

Scott Strgacich jest pracownikiem naukowym w Conservation Priorities.