„WPolska jest silna – śmieje się Piotr Żabiec, odchodzący na emeryturę z kolejnej pracy przy obróbce indyków na farmie niedaleko Chelmsford w Essex. „Bez nas nie byłoby indyka na twoim stole w Boże Narodzenie”.
41-latek opuścił dom ze swoim narzeczonym i dwójką dzieci w centrum Włocławka i przez miesiąc zamienił swoją stałą pracę jako analityk BHP i taksówkarz z producentem indyków KellyBronze. To pierwszy raz, kiedy przyjechał do Wielkiej Brytanii do pracy, zachęcony przez przyjaciół, by spędzić ostatnie kilka miesięcy w Wielkiej Brytanii podczas tej podróży.
„Szczerze, przyjechałem po pieniądze” – mówi Żabiec, który spodziewa się za swoją pracę 2500 funtów miesięcznie, czyli czterokrotność jego normalnej miesięcznej pensji, i żartował, że może wziąć cztery miesiące urlopu, kiedy wróci do Polska.
Pomimo ograniczeń wizowych i wyzwań związanych z podróżami Kovit, jeden na 3000 pracowników – głównie z Polski i Europy Wschodniej – podróżuje do Wielkiej Brytanii, aby odpowiedzieć. Telefon w ostatniej chwili od rządu Za pomoc w terminowym dostarczaniu świątecznych indyków na wiejskie stoły.
Prowizoryczny zespół liczący 45 osób w Caliphron składa się z zagranicznych pracowników, w tym kierowców ciężarówek i rzeźników. Pierwszy Brexit w Wielkiej Brytanii ratuje Boże Narodzenie, Po roku powszechnych braków kadrowych, zwłaszcza w branży spożywczej i logistycznej.
Zapytania z branży drobiarskiej trwały przez kilka miesięcy i Tygodnie negatywnych nagłówkówNa początku października rząd ogłosił zmianę polityki imigracyjnej, zezwalając na wjazd do Wielkiej Brytanii 5500 sezonowych pracowników drobiu i 5000 kierowców ciężarówek na podstawie wiz awaryjnych.
Wszyscy obywatele UE pracujący w KellyBronze, którzy na co dzień nie mieszkają w Wielkiej Brytanii, muszą ubiegać się o tymczasowy program pracy sezonowej, podczas gdy inni uzyskali już status imigracyjny.
W tym roku około 20 stałych pracowników bożonarodzeniowych nie podróżowało, ponieważ nie chcieli wypełniać dokumentów wizowych lub nie mieli paszportu, więc mogli swobodnie podróżować po UE – i przed Wielką Brytanią Brexit – Posługując się polskimi dowodami osobistymi.
Inni prawie nigdy tego nie robili z powodu opóźnienia w uzyskaniu pozwolenia na pracę.
Rolnik Dominic Dikka podróżował do Wielkiej Brytanii przez ostatnie siedem lat bez żadnych incydentów pod koniec listopada. Wraz z trzema innymi pracownikami w samolocie wyjechał samochodem w długą podróż do Essex 12 dni po złożeniu wniosku o wizę na pracę tymczasową – oczekując odpowiedzi w ciągu 14 dni – ale przed uzyskaniem zgody.
Kiedy został zatrzymany przez straż graniczną Wielkiej Brytanii w Dunkierce, powiedziano mu, że nie wolno mu przekraczać kanału. Doprowadziło to do walki o zdobycie trzech pasażerów, których wizy zostały już wydane, aby mogli udać się do Essex na spotkanie z trenerem, który miał przewieźć pozostałych pracowników.
Tymczasem zanim Dycka mogła wrócić do Polski, na próżno czekał w hotelu Kalேs na odpowiedź Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Kiedy jego wiza w końcu dotarła, kilka dni później niż oczekiwano, firma zarezerwowała mu lot do Wielkiej Brytanii.
„Czułam się tak źle” – powiedziała Tika po polsku, przetłumaczona przez kolegę. „Oni [the border officials] Traktował mnie tak, jakbym zrobił coś złego. Ale nie zrobiłem nic złego i po prostu chciałem zabrać się do pracy ”.
Chociaż dodatkowe tysiące funtów, które zarobił w grudniu, były niezbędne, by wesprzeć uprawę ziemniaków i upraw w Polsce jego rodziców, 39-letnie doświadczenie uniemożliwiło mu powrót do Wielkiej Brytanii po raz dziewiąty w przyszłym roku.
Wielu pracowników, w tym tych ze statusem imigrantów, stwierdziło, że po przybyciu na granicę poczuli się „poddani śledztwu”, mimo posiadania wszystkich niezbędnych dokumentów.
Mimo to wielu twierdzi, że sposób, w jaki są traktowani przez władze, jest zupełnie inny niż w gospodarstwie, do którego co roku wracają.
Nadzorca Jacek Marciniak, lat 43, od dwóch dekad pracuje w firmie rodzinnej. Spędza pół roku z kalafonami, podczas których wiosną i latem spędza pięć miesięcy w należącej do firmy wylęgarni oddalonej o kilka mil, rozpoczynając życie od kurcząt nowego sezonu. Przedświąteczny pośpiech. Żona Marciniaka, brat i szwagierka Badrakza są zaangażowani w rodzinną działalność polegającą na wyrobie świątecznych indyków.
Praca z przetwarzaniem nie jest przeznaczona dla osób o słabym sercu. Ubrana w białe fartuchy, szerszenie i maski, grupa spędza długie dni w chili, ręcznie zrywając, przygotowując i pakując ptaki premium, które wieszane są przez dwa tygodnie po uboju. Ale panuje komfortowa atmosfera, gdy pracownicy rozmawiają ze sobą lub śpiewają piosenki w radiu.
– To bardzo ciężka praca i wielu Anglików nie chce tu pracować – mówi Maciek Mirolewicz, który przez cały rok pracuje w firmie okiennej w Corby. „Pieniądze są dla nas dobre i nie mamy problemu z ciężką pracą”.
Właściciel firmy, Paul Kelly, zna wartość swojego sezonowego zespołu przerabiającego w tym roku 35 000 indyków.
„Ściskam wszystkich, kiedy wchodzą, przytulam wszystkich, kiedy wychodzą” – powiedział Kelly, sprawdzając operacje w pomieszczeniu przetwarzania. „Nie mam biznesu bez nich”.
Kelly przypomniał sobie, że w tym roku nazwano „czarnymi dniami”, kiedy Polska i siedem innych krajów Europy Wschodniej zmagały się z rekrutacją dodatkowych pracowników sezonowych z okolic wiejskich Essex przed przystąpieniem do UE w 2004 roku.
„Ogólnie jestem osobą pozytywną, ale ostatnie lata były dla mnie bardzo złe” — mówi Kelly.
„Przed Brexit I zapotrzebowanie ze strony wielu ludzi na indyki dobrej jakości rosło i mogliśmy sprzedawać coraz więcej. Ale co, jeśli nie moglibyśmy ich wyrwać?
Mówi, że nie mógł zredukować pracy poprzez automatyzację części procesu, ponieważ musiał skubać swoje drogie indyki premium ręcznie, a nie maszynowo.
Kelly szacuje, że włączenie każdego pracownika do programu rządowego kosztowało firmę 500 கொண் i, podobnie jak wielu rolników, skarży się, że decyzja została podjęta zbyt późno. British Poultry Council szacuje, że ponad połowa z 5500 kontyngentów wizowych zostanie wypełniona nie z powodu braku popytu, ale dlatego, że nie ma wystarczająco dużo czasu na załatwienie wniosków wizowych dla pracowników i podróż. Rządowy roczny program pilotażowy personelu sezonowego, pomimo próśb rolników – Pozwala na dostęp do 30 000 osób z dowolnego miejsca na świecie Praca co roku w Wielkiej Brytanii – tylko dla ogrodnictwa jadalnego, zbieraczy owoców i zbóż.
Firma, założona przez dziadka Kelly’ego, świętuje swoje 50-lecie, choć obawia się, że problemy kadrowe w przyszłości mogą zmusić go do zmniejszenia liczby hodowanych przez niego indyków.
Jeśli inni podejmą tę samą decyzję, 10-metrowe indyki, które będą centrum wielu rodzinnych przyjęć bożonarodzeniowych, zostaną sprowadzone z zagranicy.
Każdego roku potrzeba tysięcy dodatkowych pracowników do uboju i przetwarzania świątecznych kurczaków oraz przetwarzania mięsa. Jednak w brytyjskim sektorze przetwórstwa mięsnego, który zatrudnia dwie trzecie pracowników spoza Wielkiej Brytanii, brakuje około 15% z 95 000 pracowników. Już przed epidemią walczył o obsadzenie wakatów i dołączył do niej Brexit – Widziano wielu obywateli UE powracających do swoich krajów pochodzenia.
Tymczasem Marciniak od lat zatrudnia wielu swoich włocławskich kolegów w Wielkiej Brytanii, wiedząc, że w przyszłości jego towarzysze mogą zdecydować się na szukanie lepiej płatnych stanowisk w innych krajach UE.
„Mogą pojechać w dowolne miejsce w Europie. Jeśli chcesz to znaleźć, jest dużo pracy, a potem szukają gdzie indziej” – mówi.
Kiedy prace dobiegną końca i ostatnie ptaki zostaną odebrane przez klientów spod bramy gospodarstwa, polscy robotnicy wrócą do domu, gdzie zrelaksują się i cieszą świętami Bożego Narodzenia, ale 24 grudnia zjedzą tradycyjnego karpia. Turecki obiad.
„Muzyk. Miłośnik kawy. Oddany badacz jedzenia. Webman. Namiętny guru internetu”.
More Stories
Wpływ siły wyższej na małe i średnie przedsiębiorstwa w Polsce na przykładzie pandemii Covid-19: wnioski na przyszłość
W 2025 roku Polska zwiększy wydatki na obronność do rekordowego poziomu
„Zmiana zasad gry”: Lockheed przedstawia pierwszy polski F-35