Szwedzi weszli na Mistrzostwa Świata IIHF 2024 jako jedna z niepokonanych drużyn.
Polska natomiast przystąpiła do zawodów jako nieznana drużyna, ciesząc się z pierwszych od ponad 20 lat mistrzostw świata.
W niedzielę w Ostrawie Szwedzi – których gwiazdorski skład obejmuje 18 zawodników NHL – pokonali Polskę – której Foxes grał z zawodnikiem NHL – 5:1. Na papierze nie powinno być tak blisko, ale Polacy zaczynają wyglądać na drużynę, której należy się obawiać.
„Kiedy mówisz Polska i hokej, nie zawsze idzie to w parze, ale to dobra drużyna hokejowa” – powiedział Erik Karlsson ze Szwecji, który strzelił dwa gole. „Zagrali dobry hokej, sprawili, że jesteśmy mocni, stworzyli kilka dobrych okazji i wykorzystali kilka rzeczy, które nie wypadły nam dobrze. To był fajny mecz, to był dobry mecz. Jesteśmy szczęśliwi. Zwycięstwo”.
Mimo wszelkich starań, Polska będzie musiała wykorzystać swój pełny potencjał, aby zdobyć punkty w meczach z faworytami turniejów, takimi jak Szwecja.
Pierwszy okres jest dobrym przykładem. Polska nie rozegrała złego okresu, ale dwa rażące błędy wylądowały w jej siatce.
Najpierw, po nieudanych próbach Polski, grającego w swoim czwartym Pucharze Świata, Victor Hedman – krążek na niebieskiej linii i ładne podanie lewym skrzydłem do Markusa Johanssona.
Następnie szwedzki napastnik skierował krążek do siatki i próbował podać go do Andreja Burakowskiego, ale krążek nie trafił, zamiast tego odbił kij polskiego obrońcy Macieja Kruska do własnej siatki.
Niecałe trzy minuty później Polska zwiększyła stratę pod własną bramką, a krążek trafił do Adriana Kempe i szybkiego podania do „Juice” (jak go w Los Angeles nazywają) Lucasa Raymonda – który został zatrzymany w końcówce . Fold – kto skierował go do domu. Szwecja prowadziła 2:0 po jednym.
Polska miała przewagę w środku pola, ale podobnie jak w przypadku przegranej po dogrywce z Łotwą, polska gra w przewadze dodała impetu rywalowi. Polacy nie mogli wiele zdziałać, a gdy Szwecja wciąż wracała do sił, Burakowski znalazł Karlssona na czele stawki, jeśli chodzi o jednorazowy strzał laserowy, który pokonał polskiego bramkarza Davida Zabolotnego.
Kredyt Polska. Wchodząc do finałowej fazy z trzema bramkami straty, Polacy mogli mieć pełną przewagę.
Zamiast tego zagrali twardo i stworzyli sobie okazje, zdobywając gola na 2:18 przed końcem w ostatnim fragmencie, kiedy Alan Lissarczyk odbił się od szwedzkiej straty i sam stracił kontrolę nad krążkiem nad Filipem Gustavssonem. Liszczyk odrobił swój błąd, gdy odzyskał kontrolę nad krążkiem za szwedzką siatką i umieścił krążek w tylnej części nogi Gustavssona.
„Wszyscy wiedzą, po co tu jesteśmy” – powiedział Liszarczyk, który był pod wrażeniem wysiłku swojego zespołu. „Chcemy znaleźć się w tej grupie w przyszłym roku. Przed nami jeszcze dwa ważne mecze, więc musimy upewnić się, że będziemy grać dalej”.
Szwecja odzyskała kontrolę po tym golu, gdy różnica między zespołami była duża.
Burakovsky podwyższył na 4:1 po golu w grze w przewadze w 14:27, a minutę później, wciąż w grze w przewadze, Szwecja podwyższyła na 5:1, gdy dynamiczny duet De Hedmana i Karlssona połączył siły, aby uzyskać piękną jednorazową bramkę. Był to drugi gol Karlssona w tym meczu.
Szwecja osiągnęła bilans 2-0-0-0, próbując po raz pierwszy od 2018 roku stanąć na podium Mistrzostw Świata, zdobywając drugi z rzędu złoty medal. Polska spadła do wyniku 0-0-1-1 po porażce w dogrywce i regulaminowej porażce. Szwecja gra z Niemcami w poniedziałek, a Polska będzie pauzowała do wtorku, kiedy zmierzą się z Francją w ważnym meczu dla obu drużyn.
„Wiedzieliśmy, że musimy zdobyć punkty w tym meczu” – powiedział polski napastnik Paweł Zygmunt. „Francja to dobry zespół, ale jeśli zagramy tak dobrze, jak z Łotwą, mając dobrą obronę, będzie dobrze”.
„Muzyk. Miłośnik kawy. Oddany badacz jedzenia. Webman. Namiętny guru internetu”.
More Stories
Wpływ siły wyższej na małe i średnie przedsiębiorstwa w Polsce na przykładzie pandemii Covid-19: wnioski na przyszłość
W 2025 roku Polska zwiększy wydatki na obronność do rekordowego poziomu
„Zmiana zasad gry”: Lockheed przedstawia pierwszy polski F-35