Polscy prokuratorzy prowadzą śledztwo w sprawie „brutalnego uwolnienia energii” w Komendzie Głównej Policji. Wśród doniesień medialnych, że szef policji rzucił granaty w jego biuro.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Polski poinformowało w czwartek, że szef policji Jarosław Simczyk został ranny i trafił do szpitala. Jego dar eksplodował podczas wizyty na Ukrainie W Komendzie Głównej Policji w Warszawie.
Polskie media podały, że prezentem był granat, a Szymczyk przypadkowo wystrzelił z pistoletu w swoim biurze, co było poważnym naruszeniem przepisów bezpieczeństwa.
W wydanym w czwartek oświadczeniu rzecznik prokuratury poinformował, że prowadzone jest śledztwo w sprawie „czynu polegającego na przypadkowym wyzwoleniu energii zagrażającym życiu lub zdrowiu kilku osób lub mieniu”.
W raporcie stwierdzono, że trzy osoby, w tym Szymczyk, były uważane za ofiary, bez podania szczegółów na temat możliwych obrażeń.
Polskie media podały, że wybuch uszkodził strop budynku.
Zarówno rzeczniczka policji, jak i rzeczniczka prokuratury odmówiły komentarza w tej sprawie.
Nie było odpowiedzi na prośbę Reutera o komentarz po tym, jak w czwartek skontaktowała się z nią ukraińska służba bezpieczeństwa SBU.
„Muzyk. Miłośnik kawy. Oddany badacz jedzenia. Webman. Namiętny guru internetu”.