8 grudnia, 2024

Magyar24

Polska Najnowsze wiadomości, zdjęcia, filmy i raporty specjalne z. Polska Blogi, komentarze i wiadomości archiwalne na …

Istnieją dobre i złe sposoby walki o demokrację

Polacy nazwali to Lex Tusk – „Prawo Tuska”. Ten przydomek trafnie opisuje ustawę, którą Polska uchwaliła w zeszłym tygodniu. Powołał komisję do zbadania „rosyjskich wpływów” w polskiej polityce i dał jej praktycznie niekontrolowane uprawnienia do zakazania ubiegania się osób publicznych o urzędy.

W rzeczywistości, populistyczna i skrajnie prawicowa partia rządząca w Polsce, Prawo i Sprawiedliwość, napisała do Lexa, aby nie głosował na konkretną osobę w jesiennych wyborach: Donalda Tuska. Były przewodniczący Rady Europy, obecnie stoi na czele głównej partii opozycyjnej, Platformy Obywatelskiej.

W swojej poprzedniej kadencji jako polski premier przed aneksją Krymu przez prezydenta Rosji Władimira Putina w 2014 roku, Tusk faktycznie podjął prawdziwy wysiłek, aby przywrócić stosunki z historycznymi wrogami Polski, Niemcami i Rosją. Ale sugerowanie, jak to robi Prawo i Sprawiedliwość, że Tusk jest tajnym agentem Kremla, jest śmieszne. Mówili to wszyscy, od pryncypialnych biegunów po Unię Europejską i Departament Stanu USA.

Pytanie – jak zawsze, gdy autorytarni kandydaci naruszają zasady lub normy demokratyczne – brzmi: co zrobić z tą nieczystą grą. W większości odpowiedź brzmi: niewiele. Węgry doświadczyły najmniejszej opozycji od 13 lat, podczas których premier Viktor Orbán stopniowo, ale gruntownie przekształcił kraj w państwo quasi-opozycyjne. Zagorzali demokraci niewiele zrobili, by powstrzymać prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana – który w ten weekend został zaprzysiężony na trzecią kadencję – przekształcenia Turcji w neoosmańskiego sułtana.

Odwaga obywatelska Izraelczyków dała wiele inspiracji miłośnikom wolności. Przez cały rok premier Benjamin Netanjahu próbował podporządkować sobie system sądowniczy kraju. Pod tym względem idzie do Orbana, Erdogana i rzeczywiście do Polski – w tym tygodniu najwyższy sąd UE orzekł, że reformy sądownictwa są nielegalne. Ale Izraelczycy powstali z masowymi protestami i strajkami głodowymi. To przeciąganie liny jeszcze się nie skończyło, ale jeszcze nie poszło po myśli Netanjahu.

W ten weekend Polacy śledzili tę izraelską reakcję. Setki tysięcy ludzi maszerowało ulicami Warszawy i innych miast za Tuskiem i opozycją – przeciwko PiS i jego złowrogiemu przywódcy i odwiecznemu hejterowi Tuska, Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Takie pozytywne, przejrzyste i absolutnie czyste metody protestu są właściwą i demokratyczną drogą. W spolaryzowanych przestrzeniach niewłaściwe jest naginanie lub łamanie zasad przez którąkolwiek ze stron, aby zapobiec najgorszym wykroczeniom drugiej strony.

Na przykład w ubiegłym tygodniu Parlament Europejski stwierdził, że Węgry do tego stopnia podważyły ​​normy demokratyczne, że nie można im ufać w sprawowaniu rotacyjnej prezydencji UE w drugiej połowie 2024 r. zgodnie z planem. Chociaż żadne unijne traktaty nie dopuszczają takiego posunięcia, toczą się rozmowy o przejęciu tej roli od rządu Orbána.

Spolaryzowane demokracje są podatne na takie spirale spadkowe, w których wszystkie strony uczestniczą w łamaniu zasad. To wynik nowych badań zespołu skupionego wokół Alii Braley z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. On i jego współautorzy przeprowadzili różne badania z Republikanami i Demokratami w Stanach Zjednoczonych. Obie strony są skłonne podważać normy demokratyczne – zakazując wieców swoich przeciwników, głosząc lub wspierając prawa, które utrudniają im zdobycie mandatu – do tego stopnia, że ​​podejrzewają, że ich przeciwnicy planują podobne działania. Dopiero w obliczu dowodów, że ich przeciwnicy w rzeczywistości nie dopuścili się takich naruszeń, obie strony powróciły do ​​norm demokratycznych.

Populiści i dyktatorzy będą celowo i cynicznie wykorzystywać tę psychologię, analogicznie do dylematu więźnia w teorii gier. Pozbawieni skrupułów przywódcy będą podburzać swoich zwolenników fałszywymi oskarżeniami, że druga strona oszukuje, w ten sposób podżegać tłumy do zaprzestania kradzieży, splądrowania stolic i tak dalej. Natomiast zadaniem prawdziwych demokratów jest trzymać się zasad, nigdy nie iść na kompromis z etyką oraz stanowczo i otwarcie przeciwstawiać się przeciwnikom, gdy grają nieczysto.

Wybór elektoratu staje się wówczas jasny, podobnie jak w Polsce w weekend. Kaczyński i jego sojusznicy PiS ponownie zrobili wszystko, co w ich mocy, aby stłumić protesty, nazywając kontrolowane przez państwo radio i telewizję „marszem nienawiści”, rozpowszechniając nienawistne memy o Auschwitz w mediach społecznościowych i nie tylko.

Niezrażona duża liczba Polaków przeciwstawiła się temu naciskowi i wyszła na ulice. Ich znaki były idealne. 4 czerwca 1989 r. był także dniem, w którym głosowali w swoich pierwszych częściowo wolnych wyborach pod rządami wspieranego przez Kreml reżimu komunistycznego. Ten postęp wywalczył latami odważnych protestów i strajków Lek Wałęsa i jego Solidarność.

W tę niedzielę Wałęsa, który zdobył Pokojową Nagrodę Nobla za swoją odwagę, a później został pierwszym od czasów zimnej wojny prezydentem Polski wybranym w wolnych wyborach, dołączył do wiwatującego tłumu wraz z Tuskiem. Podobnie jak w latach 80. Polacy masowo wracali, by domagać się niepodległości. To zachęcający początek tego, co zapowiada się na trudne wybory jeszcze w tym roku.

Więcej z opinii Bloomberga:

• Egzystencjalne pytanie o szefa najemników Putina: Andreasa Klutha

• Niepewna przyszłość Ukrainy przypomina krwawą przeszłość Hiszpanii: Max Hastings

• Jest czerwiec. Przygotuj się na supermoce dumy: Howard Chua-Yeon

Ta kolumna niekoniecznie odzwierciedla opinię redakcji lub Bloomberg LP i jej właścicieli.

Andreas Kluth jest felietonistą Bloomberga zajmującym się polityką europejską. Były redaktor naczelny Handelsblatt Global i pisarz magazynu Economist, jest autorem książki „Hannibal i ja”.

Takie historie wciąż są dostępne Bloomberg.com/opinia