W styczniu odkryłem, że wielu moich polskich krewnych zginęło podczas Holokaustu.
Pamiętam, kiedy mój dziadek żył, wspominał, że zabiliśmy rodzinę w Auschwitz, ale nie był do końca pewien.
Wiele lat po jego śmierci znalazłem na podłodze mojego dziadka wuja starą drewnianą skrzynkę. Dopiero kiedy przejrzałem pudełko, zdałem sobie sprawę, że twierdzenie mojego dziadka było prawdziwe. Wewnątrz były zdjęcia zrobione przez moich polskich pradziadków Auschwitz.
Zacząłem robić więcej badań. Niektórzy krewni zginęli w Auschwitz, inni zginęli poza domem i zostali zastrzeleni przez nazistów na rodzinnym weselu.
Para ocalałych z masakry walczyła w polskiej opozycji i zginęła w ostatniej próbie Polski przeciwko nazistom. Mój dziadek nigdy o tym nie mówił, moi pradziadkowie nigdy o tym nie mówili.
Aż do tego lata uważałem, że ukrywanie doświadczeń wojennych w społeczności, która przetrwała, było czymś powszechnym. Wielu ocalałych lub krewnych tych, którzy przeżyli, nie chciało dzielić się okrucieństwem, którego doświadczyli.
Tak jak Andrew Stefansky przez wiele lat postanowił ukrywać swoją historię, tak moja własna polska rodzina nie chciała dzielić się swoją przeszłością. Skupiają się na tworzeniu nowego życia dla swoich dzieci za oceanem.
Pewnego dnia, kiedy przeprowadzałem wywiad z Susan Stefański w jej domu, odkryliśmy, że łączy nas związek na odległość. Moja rodzina Hordinsky (dawniej Hordinsky) była początkowo w związku małżeńskim z ich rodziną.
Praca nad tym projektem z rodziną Stefansky dała mi pewne zamknięcie z własną rodziną. Nigdy nie mogłem zadać pytań, które chciałem zadać, kiedy żyli moi polscy krewni, ale zawsze mogłem zapytać o doświadczenie Andrzeja.
Dowiedziałem się, jak moja własna rodzina zmagała się z polskim ruchem oporu, jednak nie przetrwała, by podzielić się swoją historią.
Susan i Dorothy dowiedziały się więcej o swoim ojcu. W wieku 96 lat Andrew dzielił się ze mną nowymi historiami, których nigdy mi nie opowiadał.
Przez kilka tygodni spotykałem się codziennie z rodziną Stefańskich. Pójście do ich domu stało się rytuałem. W odległości 15 minut jazdy od miejsca, w którym mieszkam w El Secundo, ich dom szybko poczuł się jak w domu.
Spotkałem ich 40-letniego żółwia: Arnolda, który mieszka na podwórku, i poznałem imiona kotów Susan.
Chociaż dozorca Andrzeja i Susan często są zajęci pracą w domu, pytają: „Jadłeś? Potrzebujesz jedzenia?”
Wizyty u lekarza, odbiór ze szpitala, kolacja – 96. urodziny Andrzeja – dołączałem do nich na każdym ważnym wydarzeniu, z którego korzystali od lipca. Sprawili, że poczułem się częścią rodziny.
Trudno fotografować codzienne chwile. Nie byłem pewien, jak nazwałbym to w swoim życiu, ale przyjęli mnie obiema rękami.
Digiguja, Susan, Andrzej, Dorota i reszta rodziny. Ten projekt jest dla mnie wyjątkowy.
[Dziękuję means thank you in Polish.]
Ta historia pojawiła się po raz pierwszy Los Angeles Times.
More Stories
Wpływ siły wyższej na małe i średnie przedsiębiorstwa w Polsce na przykładzie pandemii Covid-19: wnioski na przyszłość
W 2025 roku Polska zwiększy wydatki na obronność do rekordowego poziomu
„Zmiana zasad gry”: Lockheed przedstawia pierwszy polski F-35